Z historii Chocimowa... i rodziny Ośniałowskich
Od najstarszych czasów wieś Chocimów była w posiadaniu szlacheckiego rodu herbu Oksza. W 1578 r. jej dziedzicem był Krzysztof Miecki, w latach 1603-1629 - Mikołaj Oleśnicki, a od 1629 r. wieś należała do rodziny Dembińskich. W 1699 r. dobra te jako wiano swojej żony Katarzyny z Dembińskich przejął miecznik żydaczowski - Stanisław Popiel. W posiadaniu rodziny Popielów Chocimów był aż do 1902 r. Wtedy to Antoni Popiel sprzedał go Mieczysławowi Cichowskiemu, a ten oddał go w 1906 r. córce Marii Weronice i jej mężowi Gustawowi Antoniemu Władysławowi Ośniałowskiemu.
Ośniałowscy żyli z tego, co zebrali z pól i wyhodowali. Do ludzi, którzy u nich pracowali, odnosili się z szacunkiem, co do dziś wspominają najstarsi mieszkańcy Chocimowa. Gustaw wzorowo prowadził rodzinny majątek, a po jego śmierci posiadłością zarządzała żona "kobieta nietuzinkowa, szalenie niekonwencjonalna, męska zarówno w zachowaniu, jak i w uczuciach" - tak pisała o niej Joanna Siedlecka.
Maria Ośniałowska była kobietą o nieprzeciętnych zdolnościach i świetnej pamięci, dużo czytała, uczyła się w domu, doskonale znała historię powszechną i matematykę. Po śmierci męża prowadziła duże gospodarstwo rolne o 1200 hektarach, gorzelnie, trzy folwarki. Świetne jeździła konno, i to po męsku. Zawsze ubrana na czarno, krótko ostrzyżona, z nieodstępnym papierosem w dłoni, na spotkaniach towarzyskich przewodziła w rozmowach i dyskusjach, ale przeważnie w gronie panów. Panie rozmawiały o swoich damskich sprawach w drugiej części salonu.
We wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa. W trzecim roku wojny w lutym 1940 roku Niemcy wtargnęli na tereny należące do dziedzica. Okupanci wypędzili prawowitych właścicieli, a sami przejęli prowadzenie majątku. Ośniałowscy opuścili dwór, udając się do stolicy. W 1944 roku do końca wojny rodzina spędziła w majątku Pytowice koło Kamieńska, przygarnięta wraz z grupą uciekinierów przez dalekich krewnych kuzynów, Zarębów. Do Chocimowa już nie wrócili.
W lutym 1945 roku Chocimów został wyzwolony przez wojska radzieckie. Po wojnie w 1946 roku odbyła się parcelacja ziemi. Dobra należące przed wojną do dziedzica Ośniałowskiego zostały podzielone między mieszkańców Chocimowa i pobliskich wiosek. Dworek został przejęty przez władze samorządowe i przeznaczony na placówkę oświatową. Cenne pamiątki, obrazy i meble w niewielkiej części zostały przejęte przez muzea w Kielcach i Ostrowcu Św.
"Należę do tych, którzy słuchają w wierszu muzyki wszystkie inne wartości można przecież znaleźć wprozie"
Marian Ośniałowski - poeta z Chocimowa
Maria i Gustaw mieli pięcioro potomstwa: dwie starsze córki: Marię (matka Ksawerego Jasieńskiego), Marylę, młodo zmarłego syna Andrzeja oraz Rózię i Mariana - młodsze dzieci, które dzieliło do starszych córek ponad 20 lat.
Szczególną troską Maria Ośniałowska otoczyła najmłodsze ze swoich dzieci - syna Mariana, pieszczotliwie nazywanego Rysiem. Późniejszy poeta przyszedł na świat 18 września 1920r. w Chocimowie i właśnie tu spędził swoje dzieciństwo.
Od najmłodszych lat Ryś wydawał się nieporadny i zagubiony. Unikał kontaktu z rówieśnikami, za to cenił samotność. Zamiast typowych ziemiańskich rozrywek wybierał spacery po chocimowskim parku i okolicznych wąwozach. Fascynowała go przyroda i literatura, a miłość do miejsca urodzenia oraz do książek podsycała w nim matka. Siostrzeniec Ksawery Jasieński, wspominając po latach wuja, powiedział: "(...) Był delikatny, nieśmiały, wrażliwy. Jego duchowość wręcz z niego emanowała. Zawsze był uczynny, dobry, bał się kogoś zranić, urazić".
Po zakończeniu edukacji domowej Marian Ośniałowski uczęszczał do gimnazjum w Rabce, a następnie do Gimnazjum im. J. Sobieskiego w Krakowie, gdzie w 1939 r. złożył egzamin maturalny. Wybuch II wojny światowej zastał go w Warszawie. Aresztowany przez Gestapo przebywał na Alei Szucha, a następnie na Pawiaku. Po zwolnieniu wrócił na wieś, do rodzinnego Chocimowa. Niestety, w 1942 r. Niemcy wypędzili Ośniałowskich z majątku, do którego Ryś i jego bliscy już nigdy nie powrócili. Marian zamieszkał w Warszawie u swej siostry Róży. Angażował się w akcje pomocnicze w czasie powstania, gdzie został ranny w rękę, a następnie aresztowany i skierowany do obozu w Pruszkowie. Udało mu się zbiec, przez co uniknął aresztowania.
Marzeniem Rysia było aktorstwo, toteż po wojnie studiował dwa lata w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Łodzi. Grywał w prowincjonalnych teatrach: w Sosnowcu, Bielsku, Częstochowie, Wrocławiu, Jeleniej Górze, Olsztynie. Ostatecznie porzucił scenę, gdyż, jak pisała J. Siedlecka: "nie potrafił rozpychać się łokciami, walczyć o role i angaż".
W końcu zajął się twórczością literacką, przede wszystkim poezją, którą już wcześniej tworzył.. Drukował swoje wiersze w "Twórczości", "Nowej Kulturze", "Słowie Powszechnym", "Dziś i jutro", "Kierunkach", "Więzi", "Trybunie Ludu". W 1956r. związał się z prestiżowym pismem "Współczesność" i poza poezją zajął się także dziennikarstwem. Publikował ze znanymi poetami tamtego okresu: Stanisławem Grochowiakiem, Ernestem Bryllem, Jerzym Harasymowiczem, Romanem Śliwonikiem. Zajmował się także tłumaczeniem poezji z języka francuskiego. Były to jego najlepsze lata. W 1957 r. otrzymał za swą twórczość poetycką Warszawską Nagrodę Literacką. W 1958 i 1959r. wydał w "Iskrach" dwa tomiki: "Kontrasty" i "Suita cygańska", przygotowywał trzeci pt. "Marsz turecki". 12 czerwca 1959 r. poeta został członkiem Związku Literatów Polskich.
Poezja Ośniałowskiego zyskiwała rozgłos i uznanie. Staromodna i tradycyjna odbiegała od polityki i brutalności. Proste, melodyjne i łatwe w odbiorze wiersze poruszały nieprzemijające tematy: przyrody, nostalgii i samotności. Ryś żył swoją poezją, żył lekturami, nie mając większych wymagań. Chociaż materialnie było poecie ciężko - wynajmował skromny pokoik na warszawskiej Pradze, chodził w trampkach, pisał samym wkładem do długopisu, czytał i tworzył na ławce w parku - nie narzekał i nie skarżył się ani przyjaciołom, ani swojej siostrze Róży, kiedy jeździł do niej do Łodzi na święta.
Gdy w 1960 r. Ośniałowski stracił posadę we "Współczesności", został bez środków do życia. Najprawdopodobniej dzięki J. Iwaszkiewiczowi uzyskał paszport i wyjechał do Paryża, gdzie w 1961 r. otrzymał czteromiesięczne stypendium z Ośrodka Kultury Francuskiej. Nie wrócił już do kraju, jak pisały gazety "wybrał wolność".
Na obczyźnie podejmował się różnych prac, głównie fizycznych - m.in. pracował w podparyskiej fabryce chemikaliów. Nie zaniechał twórczości literackiej - chociaż jego dorobek emigracyjny jest dosyć skromny. Drukował w "Kulturze" u Giedroycia, londyńskich "Wiadomościach" i "Kontynentach". W 1965 r. uhonorowano go nagrodą Fundacji Kościelskich, którą odebrał w Genewie. Radio "Wolna Europa" wyróżniło jego opowiadanie "Dzieciństwo" nadesłane na konkurs im. Cz. Straszewicza.
W roku 1964 Rysia odwiedził w Paryżu jego siostrzeniec, Ksawery Jasieński. Razem pojechali do sławnego kuzyna - Witolda Gombrowicza, który mieszkał w Royaumont.. Ośniałowski mówił, że jest szczęśliwy, wolny i nieźle mu się powodzi. Nie zaprosił jednak Ksawerego do wynajmowanego pokoju hotelowego na Ile St.-Louis. Nie wiadomo więc, czy nie udawał dobrego nastroju.
Dwa lata później poeta zadał sobie śmierć, zażywając barbiturany, przy produkcji których pracował. W grudniu 1966r. policja francuska odnalazła go martwego w Lasku Bulońskim. W kieszeni marynarki miał karteczkę z imieniem i nazwiskiem oraz prośbą, żeby pochowano go w zbiorowym grobie dla najbiedniejszych. Tak też uczyniono, przez co nikt z rodziny poety nie wie, gdzie spoczywają jego prochy.
Śmierć Mariana Ośniałowskiego - zdaniem bliskich - nie była dla rodziny zaskoczeniem. Od dawna w nim tkwiła, a emigracja przyspieszyła decyzję. Ryś był typem spóźnionego romantyka, który samotnie musiał się zmagać z prozą życia. Zamknięty w sobie, wyizolowany, nie potrafił się odnaleźć.
Śmierć i przemijanie są głównym motywem "Dziennika" poety, który został w Bibliotece Polskiej w Paryżu i nie był dotychczas publikowany w całości. W sierpniu 1966 r. pisał w nim Ośniałowski: "(...) Żal mi będzie umierając - nieba, przyrody, ptaków; ludzi wcale (...)".
Spuścizna po Marianie Ośniałowskim jest raczej niewielka. Wymieniony "Dziennik", trzy tomiki poezji wydane w kraju i wiersze drukowane w czasopismach - to wszystko, co po nim pozostało. Nic więc dziwnego, że wielu nie słyszało dotychczas o poecie z Chocimowa...
Rodzinne wspomnienia o Chocimowie Ireny Cichowskiej - ciotecznej siostry Rysia
"Do Chocimowa bardzo byłyśmy przywiązane, dwór był taki duży i wygodny i w moim wspomnieniu pachnie lipami. Pamiętam dobrze podjazd i aleje - cztery rzędy starych lip prowadzących do dworu. Drzewa te zostały uwiecznione w wierszu Rysia."
"Niedawno byłyśmy w Chocimowie. Teraz jest tam szkoła. Dwór jest bardzo zadbany, wygląda jak dawniej...Nawet parkiety te same, choć bardzo zniszczone, kominek. I wisi tam duża fotografia ojca Rysia z podpisem, że był to dawny właściciel Chocimowa."
"OJCZYZNA TO KRAJ DZIECIŃSTWA / MIEJSCE URODZENIA"
Żeby ocenić Ojczyznę wielką, trzeba mieć najpierw tę małą, regionalną i tę umieć pokochać, i do niej przylgnąć. "Ojczyzna to kraj dzieciństwa / Miejsce urodzenia (...)" tak pisał Tadeusz Różewicz.
Dla mieszkańców Chocimowa oraz tych, których losy były z nim związane "małą ojczyzną" jest ta niewielka, malowniczo położona wieś z dworkiem i parkiem będącym przed wojną posiadłością rodową Ośniałowskich.
Wnuk dawnych właścicieli dworku, znany lektor radiowy i telewizyjny, pan Ksawery Jasieński, tak po latach wspomina chocimowskie strony: "(...) Miejsce przepiękne i to nie tylko dlatego, że ja również spędziłem tam dzieciństwo. Przepiękne obiektywnie - u podnóża Gór Świętokrzyskich, z widokiem na Łysą Górę, urozmaiconym krajobrazem: wspaniałą pszenno - buraczaną ziemią poprzecinaną głębokimi jarami, lasami (...)".